Coraz głośniej wyrażają oburzenie i zapewniają, że nie przestaną się upominać o Łarpię. Społecznicy znowu wyszli na ulicę. Tym razem ich protest odczuli także kierowcy. Na kilkadziesiąt minut zamknięta została ul. Jasienicka.
We wtorek, 15 czerwca, od godz. 14.30 do godz. 15.30 o rzekę głośno upominali się głównie członkowie Społecznego Komitetu Ratowania Łarpi – jedni manifestowali pieszo, inni z samochodów, było głośno, ale bez incydentów. Rozpoczęli pod biurowcem Grupy Azoty „Polyolefins” przy ul. Kuźnickiej w Policach, przeszli do ul. Jasienickiej, aż do ronda. Na czas ich przemarszu i przejazdu policja zablokowała wjazd w ul. Jasienicką – kierowcy korzystali z objazdów.
Społecznicy zaś zapowiadają, że nie poddadzą się w sprawie Łarpi. Zwracają uwagę, że wciąż żeglarze nie mogą z niej korzystać jak dawniej.
– Nie pozwolimy na to, żeby Hyundai zakończył prace w taki sposób, jak to wygląda teraz – zapowiadał w czasie manifestacji Artur Zagórski ze Społecznego Komitetu Ratowania Łarpi. – I będziemy naprawdę robili wszystko, żeby o sobie przypominać i doprowadzić do tego, aby nasza rzeka, rzeka Łarpia, którą mogliśmy swobodnie pływać o każdej porze dnia i roku bez patrzenia na wodowskazy i czy mieścimy się między jedną bojką a drugą, wróciła do takiego stanu, w jakim była przed katastrofą budowlaną i katastrofą środowiskową.
W połowie grudnia ubiegłego roku doszło do zanieczyszczenia Łarpi. Było ono związane z pracami przy pogłębianiu dojścia do portu w ramach realizacji projektu „Polimery Police”. Składowany przy brzegu refulat przerwał groblę i spłynął do rzeki. W efekcie Łarpia w tym miejscu zrobiła się bardzo płytka. Hyundai Engineering, wykonawca prac, przy których doszło do tego zdarzenia, od początku zapewniał, że szkodę naprawi. I rzeczywiście rozpoczął prace naprawcze.
Obrońcy Łarpi jednak wskazywali, że efekty robót nie są zadowalające. Do tej pory dowodzą, że rzeka nie odzyskała m.in. dawnej żeglowności. Tydzień temu zaprosili nawet dziennikarzy na krótki rejs, żeby pokazać prawdziwą sytuację – faktycznie jeden z jachtów nie mógł przepłynąć nawet przez wyznaczony przez firmę Hyundai tor (oznaczony bojami) do bezpiecznej żeglugi, urządzenie pomiarowe na łodzi wskazywało w niektórych miejscach zaledwie 1,1 metra głębokości.